Każdy modelarz co jakiś czas staje przed pytaniem: jaki model zbudować? Wybór to zawsze wypadkowa bardzo wielu czynników - czasem pociąga historia oryginału, czasem wyzwanie technologiczne zestawu dodatkowego, innym razem malowanie. Niekiedy nie ma na rynku akurat danej wersji lub są tylko słabe zestawy i aby mieć satysfakcję z wzbogacenia swojej kolekcji o replikę danego samolotu trzeba się nad nim bardzo pomęczyć. Wykonanie wielu modeli słabych, w których części nie pasują, mocno wzbogaconych o wiele samodzielnie wykonanych przeróbek i detali, trwa miesiącami, a nawet latami i dość mocno męczy. Wtedy jako "odskocznia" i lek na stargane nerwy niezawodne są zestawy firmy Tamiya. Posiadam w kolekcji wiele myśliwców RAF Z II Wojny Światowej, w kilku rodzajach kamuflażu, brakowało mi jednak Mustanga oraz samolotu z pasami inwazyjnymi. Po kilku męczących modelach miałem ochotę na coś "składalnego" no i przy okazji na uzupełnienie kolekcji. Szybko zdecydowałem się na zestaw Tamiya 61047. Chciałem wykonać miniaturę maszyny, na której latał jeden z polskich asów. Rozważałem początkowo zrobienie repliki P-51 Eugeniusza Horbaczewskiego, ale na zdjęciach wyraźnie widać, że pasy na samolocie namalowano bardzo nierówno. Niezależnie jak wiernie oddać błędy występujące na oryginale, to na modelu wygląda to po prostu źle. Z drugiej jednak strony namalowanie tych oznaczeń równo byłoby błędem. Po pewnych poszukiwaniach znalazłem zdjęcia samolotu Stanisława Skalskiego, na którym oznaczenia inwazyjne wymalowano znacznie staranniej i ten obiekt postanowiłem odtworzyć w skali 1/48.